U schyłku starożytnego świata Konie świętego Jana Rozesłał Bóg. Jak stada Całe pędziły konie Po niebie, Z nieba, Na ziemię, Po ziemi. I rozmnożyły się Mustangi, bachmaty, angliki i araby, Konie drapieżne, groźne, straszne, Konie niosące białe płaszcze, Pędzące z ogniem, mrozem, wichrem, Pędzące z głodem, murem, zgonem. A na zielonym pastwisku w górach Mała Haneczka Poi kucyki z wiadra. Nie wie o koniach świętego Jana, Nie drży z obawy przed Apokalipsą.