2380070295: na morzu świt

Zagarniętym w niepokoju
Trzeba skrzydeł Twoich mocy.
Ogarniętych zawieruchą
Uratuje światło w noc.

Nie ma już słów,
By rzucić je jak kotwicę
I statek bezpiecznie przytwierdzić do dna.
Nie ma już słów,
By z nich pleść modlitwy
Idące sznurem różańca w klasztorną noc.
Nie ma już słów,
By z nimi przepaść
I zbawić słowami ostatnie dni lęków.
I nie ma już słów,
By Tobie je, Panie,
Złożyć u stop. Nie istnieją takie.

Ale dzwony rozbijają
Czaszkę
I wołają o świt.
Na morzu znów świt.

Zakołyszą się fale
Wierszy
Napisanych bezładnie
Przez sen.
I uderzą
O skalę. Nie rozbiją.
A same
Będą pchane od brzegu
Na śmierć.

Komentarze