Prawdopodobnie żadna Z miliona gwiazd Nie może powiedzieć Bogu Tyle, co ja. Cóż z tego? Świadomość, człowieczeństwo, Wszystkie te straszne rzeczy, Nie przerażają jej w nocy, I nawet samotność, Chociaż do najbliższej z gwiazd Jest jej dalej Niż mi do najdalszych z ludzi. Prawdopodobnie Żaden bóg nie każe jej Być poetą, Tak, jakby chodziło o kupno zapałek. Prawdopodobnie tez niczego nie dźwiga Oprócz własnego, Niezasłużonego blasku, Który pewnego dnia się skończy. Nie tak, jak poezja. I żadna z miliona gwiazd Nie jest tchórzem, Nie pozwoli jej Bóg uciekać, Nie dał jej wolnej woli, By mogła zmienić miejsce, Zamysł własnego bycia, Cokolwiek w planie Tego, Który nie powinien dawać więcej Mnie niż stokrotce. Ciężko, nie wiedząc, kim się jest, Żyć świadomością, ze się nie wie I że dzień Ani rok Nie przybliżają Do owej wiedzy, Wiary, Czy ufności. Zdeterminowanie światła. Niezdeterminowanie życia. Jaki jest głębszy sens niesprawiedliwości, Która n