Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2019

3466120804: jesteśmy samotni

Nie znasz się na mapach i gwiazdach, A szukasz Drogi jedynej przez burzę i wiatr. Zgubiony jak ja, Jesteś moją nadzieją, Że ciemność nas nie dosięgnie, Gdy zakochamy się w księżycu. Patrz! Drzewa znajdują drogę do domu, Ale nie ja. Spójrz! Jesteśmy samotni przy sobie Od lat.

3490010505: jesteś granicą

Mało rozumiem. Dużo śpię. Mało mogę. Dużo jem. Serce mam pokruszone. Sen też. Boże, który jesteś granicą wszelkiego życia, Granicą wszelkiego bycia, Pilnuj granic mego szaleństwa, Mojej samotności, Tobie powierzam granice mnie samej, Mego smutku i radości, Kres złudzeń I bezkresność wiatru, W tym mego ducha. Tobie oddaję To, jak mnie słuchasz.

3492290505: jours plats

Je me sens Au fond furieuse, En colère. Je ne comprends rien. Je ne peux pas dormir. Sans dormir Mon coeur est triste: Il ne le rencontre pas En rêves, Il ne le voit pas Avec moi, près de moi. Des jours plats, des plates nuits. Comment vivre Sans sentir la chaleur de toi, Sans voir tes yeux, Sans écouter ton souffle? Pour quoi pas Devenir folle, furieuse, En folie, en colère?

3418280503: jaskółki

Miał oczy jak jaskółki Krążące wokół mnie, Małe stopy, Drobne dłonie I ciepłe włosy. Miał tyle centymetrów wzrostu, Ile powinien mieć mężczyzna Niskiej kobiety. I nie odezwał się do mnie słowem, Bał się mnie dotknąć.

3629270509: do anioła stróża

Tyś jest mój wścibski anioł, Co się wtrąca we mnie: W każdą rozmowę z Bogiem, W każde myśli daremne; W sny prawdziwe i złudne, W rozstania ze światem - Ty w zwątpieniu mnie karcisz, Wysłuchujesz pod żalem. Ten, co milczy koło mnie, Bóg niemiłosierny, W miłości dał mi stróża, By był mi przytomny. Nie wiem, co masz z tego, Że świadkujesz mym krokom, Tyś mój anioł wścibski, Jedyny zabobon.

3628260509: zielonej otchłani

Za siedmioma latami, Wedle zielonej otchłani Stoi dom mój niewybudowany, Przeznaczony memu życiu diabeł W serca starym piecu pali. Nie zdarzają mi się śmierci i chandry, Oszczędzają mnie przelotne romansy, Ocieniają mnie kłamstwa propagandy, Że życie warte jest każdej ceny. Przeciw tej latarni, Która oświeca mi drogę Do zielonej otchłani, Bo wiem, że nie jest mi przeznaczony Żaden szczęśliwy koniec bajki; Przeciw tej latarni Nie gaszę żadnej najmniejszej iskry, Żadnej złudnej nadziei, Żadnej śmiesznej iluzji.

3268180501: zewsząd

Niestosowna droga, Mur jodłowy, Nieprzystępne pole. A za nimi ukryte miasto, Schowane. Wszędzie drzemie poezja, Zewsząd się do mnie dobija, Ale najbardziej Z serca. Nie pójdę tą drogą, Ani nie znajdę za murem Miasta, Które się skryło Przed polem, Które uciekło Przed sadem, Ogrodzili się przed sielanką, Od radości wiatru w zbożu, Od dziecięctwa sianokosu, Od słońca prosto w oczy I deszczu prosto w siano. A poezja i tak mnie tam zawiedzie Na łańcuchu, W kajdanach, We śnie, Przez majaki. Poezja i tak mi pokaże Każdy raj utracony, Każde niezdobyte wzgórze. A może to nie to samo? Jednak to nie to samo.

3269240501: błękit i zieleń

Najpierw wszystkie kawałki nieba Razem ze sobą złożone - Moja modlitwa do Boga, Który jest Niebem. Wszystkie listki i cała zieleń Szumiące w moim ogrodzie - Bóg mój, który jest Drzewem Ocieniającym moje istnienie.

1172230593: już jedziesz

Już jedziesz. Więc usiądź I posiedźmy przed podróżą. Popatrzymy sobie w oczy, Odnajdziemy swoje dłonie Na pożegnanie. Jesienne liście Przyślę ci w liście, Ty mi przyślij tłuste plamy- Jak na naszym obrusie. Pada i będzie błoto Na wiejskich drogach, Ale ty jedziesz I nie mogę cię zatrzymać. Posiedźmy przed podróżą I pomilczmy, Bo słowa są zbyt proste, By pomieścić w sobie miłość.

3119020598: spotkać anioła

Chcę spotkać anioła, Który mnie przytuli I nie odejdzie w ciemność. Będzie się dzielił ze mną Swoim niebem, niepokojem i pustką. Nie zostawi sierotami moich myśli, Słodkich ptaszyn. Ale pozwoli mi czasem upaść Albo zmoknąć. Boję się tylko, Że oddam mu serce I to będzie mało Za jego jeden pocałunek.

3131210598: czym być się zdają drzewa

Czy zazdroszczę drzewom? Jeśli nie mają duszy, to im nie zazdroszczę. Lecz jeśli są tym, czym być się zdają: Wiecznością wiatru, Przedłużeniem ziemi, Rozproszeniem mroku, Podtrzymaniem niebios...- Wtedy chciałabym wierzyć Pokornie i wiernie, Żeś dobrze uczynił, czyniąc mnie człowiekiem. Drzewowatość święta, Rozkapryszenie słowa, I ja, która się nie mogę pogodzić jak echo Z niestałością ludzkiej prawdy Wobec wierności zieleni.

3130200598: straszny

Straszny jest dzień bez ciebie I noc bez ciebie. Straszne jest kołatanie serca, Kiedy wie, że nic je nie czeka. Straszne jest to, Że miłość moja chce mnie przeżyć, Chociaż nie karmię jej i nie podlewam. Straszna jest śmierć bez ciebie, Kiedy wiatr się wdziera Jak szatan w moją pościel Pogniecioną ze strachu, Że tylko do niej mogę przytulić ciało. Odsyłam cię do bajek. Nie jesteś kimś, kto mogę spotkać Jutro, pojutrze. I straszny jest dzień bez ciebie, I straszne zasypianie.

2534190595: spać

Nieuchronne pytania są zbyt mgliste, By spać spokojnie. Kiedy już myślałam, że rozumiem Wszystko - Ktoś Mnie przekopał, jak grządkę. Teraz się boję. I uciekam. Być słońcem, Boże, bym pragnęła. Bo słońce nie ma serca. I być kamieniem, co nie myśli, Że mógłby być Czymś innym.

3456180504: rozwiedziony

Bóg na mnie spogląda Z miłością, Myśląc, że w moich rękach Jest widzenie świata, Jakim go stworzył: Równo i leniwie oddychającego, Powolnie Będącego, Tkliwie bujnego. Bóg się do mnie uśmiecha, Głęboko rozwiedziony Z myślą, że mogłabym zmienić Równy oddech świata, odwrócić Spojrzenie poety.

3127170598: mocniejsza jest niż

Kiedy się zakocham, nie odzyskam niczego. Ani spokoju, ani ciszy. Wiem o tym. Ale miłość mocniejsza jest niż śmierć, Niż wszystkie moje łzy, Niż strącenie w otchłań, Niż nieproszony świt. Miłość się zdarza Jak przepiękny kwiat ślepcowi, Jak szept ogłuchłemu z tęsknoty, Jak najlepsza droga okulałemu bez laski, Jak mnie i tobie, Którzy się nie spotkamy Nawet przez moment, Nawet na jeden pocałunek. Będzie mnie miłość bolała do śmierci, Chociaż będę się znieczulała gniewem I alkoholem, I rozmową z Bogiem. Opętał mnie straszny wiatr, Kiedy szłam przez pustkowie; Krzyczał mi całą drogę, Że nie ma dla mnie drugiej połowy. Wiedziałeś o tym, Boże?

3373160502: jak śmierć

Jak śmierć. Ale przyjemna. Trochę umieram. Trochę idę na dno. Bardzo dawno nie miałam Szczęścia. Tylko krążę jak ćma wokół lampy I wydaje mi się, Że to światło Coś zmienia. Nie chcę być taka zadowolona Z niczego! Zawsze jest coś lepszego niż śmierć, Ale jestem z tych, Którzy nigdy się nie dowiedzą, Co takiego.

3842020518: słowo na list

Miłość to po prostu Dobre słowo na list, Listowy rym. Żadna rzeka tego nie zmieni. Miłość to rzadka rzeka W wyschniętych rejonach, Gdzie śmierć Pokonała niejedno amore. Przepraszam to słowo lepsze Dla mnie, Bardziej platoniczne. Pewniejszy zakład z losem. Lecz przepraszając niewiele czuję, Przestaję żyć; tylko kochając Odzyskuję oddech Utracony przez miłość.

3847140518: na kobierce Twego snu

Widzę Twój sen o mnie, Lecz moje serce zdziczałe Nie jest władne zapomnieć Własnych snów o przystojnych Słowiańskich prorokach, Którzy klęcząc adorują Każdy grymas mej twarzy, Każdy gest płochy, Każde głupstwo wymowy. Kradnę cudze słowa, Potem lekko zapominam, Skąd je brałam Na kobierce... Twego snu O mnie. U mnie? Kruki krążą, prześladują Moje poczucie winy - Bo zdradziłam Twój sen o mnie, Wielki sen zaprojektowany specjalnie, By mnie zawstydzić Przed wielkim Bogiem.

3846130518: jak na sen

Arogancja i pycha, Że zajmuję Boga bardziej niż On mnie. Że oddali dla mnie zaprojektowany dzień. Bo spoglądam w swą śmierć Jak w zwierciadło, Które jedyne odbija prawdę o mnie; Bo spoglądam na siebie jak na sen, Jak na koszmar, Z którego nie mogę się obudzić; Bo bliżej mi przejść przez pustynię Niż na wyciągnięcie dłoni Wytrwać życie.

3591120508: na jaki świat

Ja nie mam, Boże, wielu zalet, Ty mi je dałeś. I nie mam już wyborów wielu, Za mnie wybrałeś. Więc gdy zamykam oczy nocą, Wszystko mi jedno, Na jaki świat się znów otworzą, Na jakie piekło.

3589110508: strona

Mogłabym zniknąć I nikt by tego nie zauważył. Tak, Ty byś zauważył. Ale ja zniknęłabym w Tobie, Do Ciebie, W Twoją stronę...

3010100597: o górach samotnych

Z czego buduje się przystań Dla gór samotnych, takich jak ja? Do jakiego się modli księżyca Słonecznik? Do tego, co ja? Czy można powyrywać gwiazdy I kazać rozejść się planetom? Gdzie można spotkać Boga Z gorącą herbatą? Gdzie Cię spotkać? Czy jesteś wszystkim i wszędzie? Czy ja oddycham Tobą, Panie? Czy ja się Tobą otulam, Wycieram, Karmię? Co może duch otrzymać Od bytu w prochu, w ciele? Co jest trwalsze ode mnie? Czy jest coś trwalsze od Ciebie? Naucz mnie Ponieść się W sobie Jak górę samotną I ocalić ze skał rzucanych W morze Dla wiary.

2512090595: za odległość między gwiazdami

Za odległość między gwiazdami, Na której się nie rozumie Człowiek - Komu dziękować, jeśli nie Tobie?

2510080595: z pudełka czekoladek

Kiedyś długopalcy Jezus Namalował twarz na księżycu. Bielutka zjawa w parku Na zielonej, soczystej trawie Kładzie miękko dłonie W wilgoć. Zostawiasz ślad. Jak rozbita szklanka mleka. Jesteś. Zawsze tam, Gdzie być powinnaś. Bóg zamienił cię w ptaka, Byś mogła uciekać. A ja biegnę W bardzo dobrych butach.

3415070503: zawsze

Kocham cię, Odkąd świat powstał, Lecz cię nigdy nie spotkam, Zawsze będę samotna W świetle księżyca I słońca. Nie znajdę miłości, Bo nie szukam miłości, Ale wiatru i szkwału, Ale burzy i nocy. Więc gdybyś chciał mi dać miłość, To się musi źle skończyć; Bóg mi o tym powiedział I - nie szukam miłości.

2488190495: zamiast oceanu

Nie ma oceanu marzeń. Jest tylko kropla Łzy Rozbijana monotonnie O ciszę. Pewnego dnia Uwierzysz mi, uwierzę ci, Że gwiazdy nie są Po tamtej stronie.

2507050595: to właśnie Ty

Przerzedziłeś chmury na niebie, Jakby były kaszą. Rozcieńczyłeś je mlekiem myśli, Twoich myśli, Boże! Rozbrajasz mnie prostotą obrazów, Malowniczością wrażeń; Dajesz mi spotkać na drodze Ptaka czarnego o aksamitnym piórze I szklanych oczach Konających w jasność. To właśnie Ty. Chociaż nie chcesz, by Cię poznano. A co mam zrobić ja? - Która Cię kocham I rozumiem, Która Cię widzę tam, Gdzie się ukryjesz...?

3845040518: na przekór

W porywach wiatru i batogach deszczu- Dobrze się żyje, bo na przekór! Nie cieszy mnie układność losu, Nie dręczy chęć doskonałości. Lecz jednak! pytam Boga w niebie, Za co mi dał i mniej, i więcej? Bo jest nieprawdą wyważenie, Zrównanie krzywd i zasług w rzędzie. Komuś jest miłość, komuś smutek, Komuś polami rosną wiersze... Nie jest to zamiast ani za coś, Nie ma logiki w rozdawnictwie. W porywach wiatru i batogach deszczu Dziwnie się żyje, Nikt nie rozumie tu poetów, Tego, że wolą być na przekór.

3844030518: niedostrzeżone

W moją głowę wpadł wszechświat, Kosmos i przeznaczenie; Witajcie w moim życiu Niedostrzeżone przez innych cienie, Melodie słów i barwy uczuć, Granice innych światów... W mojej głowie szumi muzyka niebios, Jakbym ją sama pisała dla Chórów; A kiedy nuty milkną, Libretto tkać mi każą, Aż na słów pełnych kobiercach Rozpocznie się walca wieczność.

3843020518: nie wrócić

Wredny, paskudny Bóg, Który mnie uwiódł I pozwolił się porzucić. Staruch, Który zniewolił Mój młody umysł, Posiadł moją duszę, I się nie oświadczył. Uciekł, żeby wrócić. Pozwolił mi uciec. Pozwolił mi nie wrócić. Najlepszy druh I najgorszy kochanek. Największa tęsknota I niezaspokojone żale. Jak mam o Nim zapomnieć? Skoro wciąż mam Go przed oczami, Skoro wpadam na Niego nieustannie, Skoro mieszkamy obok siebie, Doglądamy tych samych snów, Razem układamy modlitwy, Razem przeklinamy mrok Nieszczęść i okrucieństw, Razem zamykamy oczy, Odwracamy wzrok, Kroimy ból i solimy rany. Gdzie mam się przed Nim schować? Gdzie On się skryje przede mną? Kiedy puścić Jego dłoń, Trzymającą mnie przed utonięciem, Wyciągającą z bałwanów piekieł, Utrzymującą nad urwiskiem -?! Wredny, paskudny Bóg, Który zna mnie najlepiej, Którego ja znam lepiej Niż siebie, Którego nie oddala ode mnie Żadne moje słowo (niczym zaklęcie), Którego się nie pozbędę... Ciszą i milcze

3841010518: nie ma racji mój smutny amor

Dwadzieścia cztery godziny na dobę Marzę o tobie. Nie ma racji mój smutny amor, Oddalając i odwlekając Czas na naszą miłość. Nawlekam sny o tobie Jak piórka na osnowę płaszcza: Długo mi zajmie, Zanim przestanę marznąć; I wtedy właśnie wpadnę W śmierć jak w weselne łoże. Odtrąb już, Boże, natarcie, Odwołaj nadzieję! - Źle mi się żyje wyczekując Tego, co nie nadejdzie.