3380060702: coś z Achmatowej

Goryczą napoiłam duszę,
Trucizną spotkań z ukochanym,
Niedostępnością warg zamykam
Każdą dostępność modlitw.
Zeszłam już za nim do mogiły,
W zgęstniałym zmierzchu się zgubiłam,
Powlekłam stopy jego łzami,
Niemiłosierdzia dostąpiłam.
Myśli zrabowane, albo sprzedane,
Ciemności, strachy i pustynie,
Dni bez jutra i życie szare,
Swoboda bycia niczyją.
Ty nie podniesiesz głowy ku mnie,
W rozdartej duszy nie zamieszkasz,
Ból nieśmiertelny jesteś,
Żarliwość duszy w martwym ciele.

To nie zrządzenie Opatrzności,
Że śniłam własny ślub skrzydlaty,
Na stawie wśród łabędzi,
Jedynie białych.

Jaką wartość ma mrok w ogrodzie,
Jeśli ogród pokryty pyłem,
Jeśli serce pokryte żalem,
Stare i niezłamane?!
Wieje jesienią w serce,
Wieje tak od stu lat,
Nigdy mój głos nie zadrżał
W odpowiedzi na twój wzrok.
I ja, jak spłoszony grom,
Niezwykły, głuchy, niesłyszany nigdzie,
Tęsknię do nocy, która wszystko uczyni
Szaleństwem,
Nie pozwoli powrócić do siebie.

Niecałe pół litra księżyca
Uwiodło mnie, zadręczyło i kusi,
Bym naga stanęła, tanecznica,
I gniewem uciszyła bogi.
Zamknięte we mnie siły tajemnicze,
Światła, strażnice duszy, śpiewy namogilne,
Wszystko to nie potrafi po prostu przeminąć,
Nie zostawia mi miejsca dla mnie.

Nie pod obcymi gwiazdami,
Bo nie chcę po śmierć jechać w obcość,
Niecałe pół litra księżyca
Piję za życie pijane
I piję za śmierci trzeźwość.


Komentarze