2786221295: słońce

Kiedy już słońce się oderwie
Od dachów domów
Wczesnym rankiem,
Nie ma na niebie gdzie się podziać,
Póki nie skrwawi się zachodem.
I musi pędzić
Rączo w błękit,
By przeszyć każdy skrawek nieba,
W który wpatruje się dziewczyna
Nie całkiem jeszcze zaskoczona.
I tak się pali jak żarówka,
Niezmiennie w oczy się wpatrując
Ludziom,
Dla których nie istnieje
Jako modlitwa.
Słońce jest Bogiem wędrującym
Po to, by bliżej być człowieka;
Każdego dnia się rodzi dla nas
I dla naszego na umiera.

Komentarze